0
EAT WELL

Detoks sokowy, kuracja jesienno – zimowa LYFE

Na początku tego roku, tuż przed noworocznym wyzwaniem treningowo – dietetycznym train hard, be happy & eat clean (link do wydarzenia), który przygotowałyśmy z Natalią Kmieciak – Smaki Warte Poznania, postanowiłyśmy zrobić 3 – dniowy detoks sokowy – kuracje jesienno – zimową od LYFE diet catering – LYFE in juice

Już kilka razy robiłam detoks sokowy od nich, wersję Fall in love -> ma 1300 kcal i składa się z 6 soków (pobudzającego, energetycznego,wzmacniającego, witaminowego i dwóch o działaniu oczyszczającym). Tą wersję detoksu zastosowałam przed sesją fotograficzną dla Women’s Health, przed wyjazdem na Bali i jeszcze w kilku innych sytuacjach, ale zawsze w okresie wiosenno – letnim, który jest zdecydowanie lepszym czasem na detoks.

Po raz pierwszy postanowiłam zrobić kuracje zimą. Do tego po świętach Bożego Narodzenia i po Sylwestrze. W okresie, kiedy panuje wiele chorób. Hmmm… przyznam sama, mało sprzyjający czas, do tego dzień przed rozpoczęciem diety sokowej, dostałam okres (czyli kolejny czynnik osłabiający organizm). Jednak miałam to zaplanowane i to był jedyny termin, kiedy detoks mi pasował.

Wersja jesienno – zimowa jest trochę inna od fall in love, którą dotychczas stosowałam.

Ma 800 kcal, składa się z 3 soków, 2 warzywnych zup oraz lekkiego śniadania.

Nie chodziło o to, żebym schudła, ale chciałam oczyścić organizm. Po pierwsze czułam taką potrzebę, a po drugie tak chciałam się przygotować do naszego wyzwania, bo oczywiście również bierzemy w nim udział. Poza tym jest to również dla mnie przygotowanie do wyjazdu do Maroko i w dalszą podróż po Afryce.

Czas trwania -> 3 dni

Kiedy -> od środy do piątku (3-5.01)

Jak było?… szczerze mówiąc – ogólnie ciężko, ale po kolei.

Każdego dnia menu jest inne. I to jest super. Nie ma monotonii. Zaczyna się lekkim śniadaniem. Miałam płatki owsiane + mus mango, płatki jaglane + mus zielony (między innymi spirulina i kiwi), płatki żytnie + mus truskawkowy. W zasadzie zdarza się, że normalnie sama sobie takie szykuje. Do śniadania jest jeszcze napój oczyszczający, pobudzający metabolizm. Na bazie power water, z dodatkiem mięty, pieprzu, nasion chia itp. Na każdy dzień co innego.

Codziennie drugie śniadanie i podwieczorek to sok. I tak na drugie śniadanie był np. sok forrest fruits, jak nazwa podpowiada z owoców leśnych z dodatkiem mleczka kokosowego i yummy (i serio nazwa nie kłamie, jest pycha) z mango i mleczka kokosowego. Soki na podwieczorek były równie smaczne, np. mr black składający się z jabłka, cytryny, imbiru i węgla aktywnego albo fusion, zielony sok również z cytryną, imbirem i jabłkiem, oraz selerem i ogórkiem.

Obiad i kolacja są w postaci zupy. Czyli również opcja płynna, ale za to na ciepło. Jest to ogromny plus w tym okresie, ponieważ generalnie podczas detoksu ciało się mocno wychładza. I naprawdę, człowiek marzy o czymś ciepłym. Zazwyczaj zupy są w postaci kremu, ale nie tylko. Zupa miso, krem z marchewki, krem z dyni, krem z cukinii, zupa ogórkowa….brzmi smacznie prawda?

Co zaskakujące, nie czułam głodu. Każde danie, poza częścią śniadania, w postaci płynu. Bardzo niska kaloryczność. Muszę jeszcze wspomnieć, że normalnie jem około 600 kcal już na śniadanie. Prowadziłam normalnie zajęcia i treningi.  Już pierwszego dnia zaczęłam się czuć bardzo słaba. Spodziewałam się tego- to oczywiste. Pod wieczór było mi do tego bardzo zimno. Spałam opatulona w dres, skarpetki i dodatkową narzutę na kołdrę.

Niestety z detoksem (jak się dopiero później okazało) zbiegła się choroba. Z początku myślałam, że to jedynie efekt oczyszczania. Byłam coraz słabsza, cały czas było mi zimno i bolała głowa (co też mnie nie dziwiło, bo nie piłam kawy i takie są objawy podczas usuwania z organizmu toksyn). Taki najgorszy moment miałam na koniec drugiego dnia. Ból głowy był coraz większy, cały czas osłabienie i ból mięśni jak podczas grypy. Po powrocie do domu okazało się, że mam wysoką temperaturę (38,3), co już było sygnałem dla mnie, że to jednak wirus mnie dopadł. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności ;/ Spałam kilkanaście godzin, wypociłam chorobę i toksyny, i jak wstałam czułam się o wiele lepiej.

Pomimo, że nad ranem trzeciego dnia miałam nadal gorączkę, kurację dokończyłam, a wieczorem czułam się już dobrze.

Gdyby nie ta choroba, wszystko bym przeszła standardowo, odczuwając lekkie osłabienie, ból głowy i pewnie by mi było zimno – ale takie są objawy podczas detoksu.

Planując detoks, warto odpuścić zwiększoną aktywność fizyczną i intensywną pracę. Dla mnie niestety jest to mało realne i zdaję sobie sprawę, że to utrudnia przejście kuracji. Zdecydowanie powinno się dużo odpoczywać. Jednak jeśli przetrwamy te dni, poczujemy poprawę samopoczucia, usunie się nadmiar wody z organizmu, poprawi się wygląd skóry i ciała.

Na pewno zrobię jeszcze nie jeden detoks 😉

Zamawiając na www.lyfe.pl DETOKS na hasło: OLGALIPCZYNSKA otrzymacie rabat 10%.

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply