0
TRAIN HARD TRAVEL FAR

Camp treningowy w Komarówce po raz…. no właśnie, który to już camp?…

Już od kilku lat, na ten letni weekend czekam przez cały roku. Uwielbiam ten czas, Campowy weekend w Rancho Komarówka. To miejsce, gdzie czuje się rewelacyjnie i na maxa wypoczywam, mimo tego, że przez cały czas jestem w pracy. To właśnie w tym miejscu, po raz kolejny i nawet nie wiem dokładnie po raz który, odbył się treningowy camp train hard & be happy. Już czwarty rok z rzędu organizuje tu letnie campy (w tym roku tylko jeden turnus, ze względu na krótki czas po porodzie), a Właściciele są dla mnie jak Rodzina.

ten widok oddaje dokładnie idealny klimat tego miejsca

 

Niesamowite jest to, że ten wyjazd przyciąga zawsze wspaniałych ludzi. Z wieloma uczestniczkami naprawdę się zaprzyjaźniłam i cały czas jesteśmy w kontakcie. Wiele Dziewczyn przyjeżdża ponownie.

Ostatnia edycja była dokładnie rok temu, w ten sam lipcowy weekend 😉 byłam już w ciąży, choć jeszcze wtedy byłam tego nieświadoma <3 W tym roku po raz pierwszy organizowałam i prowadziłam camp’a mając ze sobą Stefcia. Będąc już w ciąży zdecydowałam, że wyjazd na pewno się odbędzie.

Ze względu na obecność Dzidziolka na campie oraz tego, że byłam 4 miesiące po porodzie, w tym roku program treningowy był trochę zmieniony. Między innymi nie było porannego treningu biegowego (sama już powoli mocno tęsknię za bieganiem). Nie oznacza to jednak, że treningów było mniej. W zasadzie to chyba nawet więcej i jeszcze dodatkowo byłyśmy na długim, około 6-cio kilometrowym spacerze. Trochę dlatego, że było super przyjemnie i trochę dlatego, że zboczyłyśmy z trasy 😉

Przed wyjściem na spacer

 

Uwielbiam te tereny, choć wielokrotnie straciłam już tam orientacje 😉 Konie zamieszkują Rancho Komarówka

Zawsze na tych campach treningi prowadzę sama. Dzień rozpoczynałyśmy godzinną jogą o 7 rano. Poza poranną jogą i spacerem, były treningi obwodowe z wykorzystaniem różnego sprzętu – kettlebells, piłki lekarskie, hantle. Był trening z mini band- gumami – o najwyższym obciążeniu, idealnie wzmacniający i kształtujący pośladki. Nie zabrakło wzmacniania z obciążeniem własnego ciała w formie treningu funkcjonalnego. Na prośbę Dziewczyn zrobiłyśmy zajęcia wzmacniające mięśnie stabilizujące sylwetkę, taki zdrowy kręgosłup z klubowych grafików zajęć – połączyłam te ćwiczenia z rozciąganiem i relaksem.

Powitalny piątkowy trening

 

Poranna joga z elementami stretchingu

O pyszności na campie zadbali najwspanialsi partnerzy  <3

  • LYFE diet catering, któremu jestem wierna już od wielu lat,  zapewnił Uczestnikom powitalną sałatkę z fetą i obłędnie smacznym dresingiem oraz smoothie,
  • GO natura przygotowała granole z jogurtem i musem mango (jadłam jak najwolniej się da, żeby delektować się smakiem jak najdłużej),
  • Cafe SORRIR osłodziła nam sobotnie popołudnie magicznym brownie z malinami z samych naturalnych składników, a do niedzielnego deseru Aga wykorzystała masło orzechowe od nich (które jak dla mnie jest jedyne i najlepsze, a t en deser to jakaś rajska petarda!)
  • PETITE Paris zapewniła paryskie pieczywo żytnie,
  • dzięki CHIAS nie zabrakło orzeźwiających napojów – herbata z acai.

                

Za przygotowanie pozostałych posiłków oraz przepiękne podanie wszystkiego odpowiadała Aga. Wszystkie przepisy znajdziecie tutaj.

Sporo Dziewczyn było już na wcześniejszych edycjach, dlatego tym razem w pakiecie startowym zamiast t – shirta (był już biały, niebieski, granatowy…) była granatowa bluza z logo train hard & be happy.

Nie wiem jak to jest, ale zawsze mamy idealną pogodę. Tak było i tym razem.

Nie znam osoby, która po tym weekendowym pobycie w Komarówce, nie czuje się wypoczęta. W takim miejscu naprawdę można się odciąć od codzienności. I zdecydowanie ogromnym atutem jest bardzo słaby zasięg komórki i internetu.

Już wyczekuje kolejnej edycji. A Wy?

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply