0
TRAIN HARD

moje treningi- mój czas <3

Pewnie wielu z Was zastanawia się o czym będzie ten wpis skoro żyje sportem i mam go na co dzień. Spędzam na sali, w klubie, podczas treningów, większą część czasu. Przecież w swoim grafiku tygodniowym mam kilkanaście godzin samych zajęć grupowych. Prowadzę treningi personalne. Ciągle gdzieś jeżdżę- na szkolenia lub obozy. To o jakich jeszcze moich treningach będę pisać?.. Odpowiedź jest prosta-> podobnie jak Wy, ja też potrzebuję oderwania, wyłączenia się, pobycia sama ze sobą, wyjścia poza strefę komfortu. I o tym właśnie będzie ten tekst.

Zważywszy na mój zawód, uważam, że jeśli już trenować, to tylko z tymi, których uważamy za najlepszych.  Z tymi, którzy nas inspirują, i którzy potrafią jeszcze bardziej nas zarazić tą pasją (jeśli to możliwe) oraz  pomagają przekraczać granice.

Przez wiele lat poświęcałam swój czas tylko swoim podopiecznym i zawsze mówiłam, że na swoje treningi już nie mam czasu. Dokładnie rok temu, podczas spaceru z moim psem- Lolą, doznałam bardzo poważnej kontuzji. Niefortunny upadek zmasakrował mi staw skokowy lewej stopy- zerwane więzadła przednie i tylne piętowe, oderwany przyczep od kości strzałkowej, zmiażdżenie wewnętrznej części stopy…i podejrzenie złamania tzw. zmęczeniowego kości strzałkowej i to dopiero po dwóch miesiącach od wypadku. Byłam załamana, tym bardziej, że wcześniejsze miesiące były dla mnie bardzo trudne prywatnie, a praca stała się lekiem na całe zło. I nagle…chodzenie o kulach, ogromny ból, niemożliwość trenowania, bolesna rehabilitacja, w zasadzie uczenie się chodzenia od nowa…jedyne co wiedziałam to, że nie mogę odpuścić i się poddać. Nauczyło mnie to ogromnej pokory. Jak każdy zakręt w życiu, ten wypadek dał mi sporo do myślenia. Zrozumiałam wtedy, że nie dbam o siebie i swoje ciało. Przeciążam je. Za dużo robię dla wszystkich w okół, zapominając o sobie. Wszystko odkładałam na później. Pracowałam maksymalnie dużo, realizując kolejne projekty i planując nowe. Ten wypadek był dla mnie jak przestroga, znak z góry. Znak, że czas zadbać o siebie. Najwyraźniej miałam zwolnić, zarezerwować w tygodniu kilka godzin tylko dla siebie. Zaczęłam odzyskiwać zakres ruchowy i siłę w stopie, poprawiłam stabilizację (również przez ćwiczenia z bosu i trx). Od dawna myślałam o tym, żeby ćwiczyć yogę, ale zajęcia grupowe nie były dla mnie- w tym samym czasie prowadzę swoje zajęcia. 

Wiedziałam, że potrzebuję dynamicznej yogi. I, że chcę chodzić do Moniki Balickiej do jej cudnego studia Yoga Loft. , którego dodatkowym atutem jest to, że mam do niego blisko- nawet pieszo mogę iść na trening. Zbliżał się w tym okresie mój wyjazd z what anna wears? i hollycow na Bali, gdzie yoga była istotnym punktem programu.  Chciałam więc dodatkowo zapoznać się z praktyką, jeszcze w Polsce. Czym jest Astanga Vinyasa yoga? jest „dynamiczną praktyką yogi, kształtującą nie tylko elastyczność, ale także siłę i szybkość ciała. Jest podejściem do praktyki, w którym najważniejsze jest podążanie za oddechem, poprzez synchronizację każdego ruchu z wdechem lub wydechem. (…) wymaga samozaparcia i zaangażowania w praktykę. Zajęcia ashtangi dają efekt sauny i masażu jednocześnie, oczyszczają i uzdrawiają ciało. Regularna praktyka zapewnia prawidłową postawę i ładną sylwetkę, poprawia kondycję i samopoczucie. Czyni ciało elastycznym i silnym, a także działa na poziomie mentalnym uspakajając umysł.” (opis ze strony yoga loft).  Indywidualne zajęcia z Moniką, uświadamiają mi, jak wiele pracy z własnym ciałem przede mną. W wielu asanach zdecydowanie wychodzę poza strefę komfortu, co sprawia, że czuję się świetnie i chcę więcej. Po godzinie w studio, moje ciało jest niesamowicie rozciągnięte (choć następnego dnia mam wręcz przeciwne odczucie), jestem zrelaksowana i wyciszona. Wchodząc na salę wyłączam telefon. Poważnie traktuję tą godzinę- ma być tylko dla mnie. Monika stawia mi wyzwania, nie pozwala się poddać ograniczeniom, które najbardziej tkwią w głowie, a nie w ciele. Na Bali, które jest wyspą yogi, cudownie było doświadczyć jej o wschodzie słońca w jungli i wśród pól ryżowych w Ubud, na plaży na Nusa Lembongan lub centrum Uluwatu.

Ważne dla mnie jest cardio. Bieganie jest od kilku lat na stałe wpisane w grafik, oczywiście z przerwą na kilkumiesięczną rehabilitację. Łatwiej mi tego dopilnować w weekend kiedy mam więcej czasu. Chociaż w tygodniu, jeśli nie startuje treningiem personalnym o 6:30/7, właśnie bieganiem rozpoczynam dzień. Zawsze biegam z Lolą- ona to uwielbia. Niestety, mimo szczerych chęci, zdarzają się dni, kiedy po prostu nie jestem w stanie wydłużyć doby, by wcisnąć bieganie, właśnie wtedy ratunkiem jest moja ukochana skakanka. Zresztą staram się każdego dnia ok. 15 minut skakać. Kiedy zaczynałam kilka lat temu (skakanka wtedy kojarzyła mi się głównie z podwórkowym gadżetem z czasów, gdy było się dzieckiem), ciężko było skoczyć 100 powtórzeń!

To, co jest idealne by się konkretnie wyżyć, to Kickboxing!  W tej dyscyplinie stosuje się zarówno bokserskie ciosy pięścią, jak i kopnięcia. To sport rozwijający w sposób holistyczny umiejętności fizyczne- siła, szybkość, wytrzymałość, gibkość. Dodatkowo rozwijający panowanie nad stresem, poczucie własnej wartości, czy pewność siebie. Wybór trenera był jedyny słuszny- Robert Nowak, wielokrotny mistrz świata i Europy w kickboxingu. Trening jeden na jeden; moje różowe rękawice, bokserska rozgrzewka, podstawy, garda, prawy, lewy, sierpowy, prosty, kick… po pierwszym treningu byłam autentycznie zajechana, ręce mi się tak trzęsły, że nie byłam w stanie obsługiwać telefonu przez kolejne parę godzin! Z Robertem stworzyliśmy cykl zajęć Dziewczyński kick- boxing.

’Lipa, po co Ty jeszcze to trenujesz? Przecież tyle ćwiczysz?’. CrossFit. Co innego jest prowadzić zajęcia grupowe i personalne, a co innego ćwiczyć na swoim treningu. Robię to- bo to kocham. Mimo, że to moja praca, to właśnie trenując- odpoczywam. Oczyszczam głowę. Ja nawet podczas wakacji spędzam aktywnie czas. Poza tym to zdrowe. Ja z nikim nie rywalizuję, bo to nie w mojej naturze. Każdego dnia chcę być po prostu lepszą wersją siebie. Ja to robię właśnie dla siebie.

Kilka lat temu regularnie trenowałam z Krzysiem Markuszewskim, bo pracowaliśmy razem w jednym poznańskim klubie. Wtedy Krzyś był tam na praktykach, robiliśmy treningi funkcjonalne. Crossfit dopiero poznawał. Teraz jest genialnym trenerem, ma swój box Stajnia CrossFit w Poznaniu i od kilku miesięcy regularnie, raz w tygodniu mamy trening. On doskonale zna moje słabości, i nie pozwala mi się im poddać. Robimy takie rzeczy, do jakich sama bym się nie zmusiła, ale wiem, że są mi potrzebne do rozwoju. Pracujemy nad jeszcze lepszą techniką. Zależy mi też, by poprawić wydolność i wytrzymałość. Niekoniecznie siłe- w kontekście podnoszenia coraz większych ciężarów.

Trenuję, bo potrzebują tego moje ciało i głowa.

Brak czasu nie jest wymówką. Każdy dysponuje dokładnie taką samą ilością godzin w ciągu doby. To jak ten czas wykorzystamy-  zależy tylko od nas i naszej organizacji.  Jest tylko jeden najważniejszy czas, a ten czas to teraz!

Udanych treningów!

 

 

fot. Olga Jędrzejewska

 

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply